STYCZEŃ 2021 1 29.01.2022
• Agatha Christie - str. 4 Mikrokosmos • „Panie Marszałku, ad vocem!...”, czyli debaty sportowe - str. 5 Makrokosmos • Ustawia „Lex TVN” - str. 6 Łowcy przyszłości • Wywiad z Patrycją Redo-Łabędziewską - architekturze - str. 18 • wiek gubi języki - str. 20 • • studia do USA - str. 9 Oświeceni • Expo 2020 Dubai - str. 10 • Tradycyjna medycyna chińska - groźny zabobon czy nieoczekiwana pomoc? - str. 12 • Czy matematyka to język? - str. 13 • Herbaciane dzieje - str. 14 • Kasty w Indiach - str. 16 • Masaż kamieniami naturalnym sposobem na zdrowie i piękno - str. 17 • Blisko-odległa rzeczywistość „Opowieści Podręcznej” - str. 23 Sfera adrenaliny • Zgłębianie tajników judo - str. 25 • Sushi i jego historia - str. 26 • Kolej Transsyberyjska - sposób na niezapomnianą podróż między kontynentami - str. 27 białym” - str. 7 Elab - Serce w komplecie - moja podróż na Ten artykuł nie uchroni Cię przed manipulacją - str. 22 redaktor naczelną programu „Czarno na • Na peryferiach świata, czyli o tym, jak czło- Piórem pisane • Hania kontra Chiny, czyli z pamiętnika polskiego ignoranta - str. 29 • Escaping Hell - str. 31 Zrecenzowani • „Norwegian Wood” - melancholijna droga w dorosłość - str. 33 • Produkt wiedźminopodobny, czyli „Wiedźmin” Netflixa - str. 34 • Trzy morderstwa w Orient Expressie - str. 35 Czy budynki mogą żyć? O metabolizmie w „Słowa są często bezużyteczne, kiedy chodzi o odczucia - powiedział Leto. (...) W całej naszej historii słowa wykorzystywano głównie do tego, by uwypuklić transcendentalność jakiegoś zdarzenia, dając mu miejsce w oficjalnych kronikach i wyjaśniając je w taki sposób, żeby można było potem używać tych słów, mówiąc: „Oto, co to znaczyło”. (...) Tak właśnie zdarzenia giną w historii - zakończył Leto.” „Bóg Imperator Diuny” 2 29.01.2022
Redaktor naczelna: Paulina Redo Przez styczniowe wydanie „Koperinka” prowadzi nas ORIENT EXPRESS, ukazując w różnorodny sposób odległe zakątki świata. Naturellement - jak to powiedziałby Herkules Poirot - patronem miesiąca została Agatha Christie – wspaniała brytyjska autorka o umyśle pełnym tajemnic. W artykule „Trzy morderstwa w Orient Expressie” przeanalizujemy jeden z jej najbardziej znanych kryminałów wraz z jego ekranizacjami. Dlaczego praca dziennikarska jest tak ważna i z czym się ona wiąże? Odpowiedzi na takie pytania znajdziemy w „Łowcach przyszłości” w wywiadzie z redaktor naczelną programu „Czarno na białym” - Patrycją Redo-Łabędziewską. Warto również zwrócić uwagę na „Makrokosmos”, w którym omawiamy bliski dziennikarstwu temat, czyli ustawę medialną. W „Mikrokosmosie” zasięgniemy informacji o debatach sportowych - sztuce dyskutowania, która tylko czeka na nowych adeptów. W „Oświeconych” zagłębimy się w psychologiczne techniki manipulacji oraz liczne aspekty komunikacji, która często stanowi barierę trudną do pokonania. Czy człowiek może „gubić” języki? A co, jeśli to matematyka jest najbardziej uniwersalnym z nich? Co więcej, w tym dziale przyjrzymy się tradycyjnej medycynie chińskiej, systemowi kastowemu w Indiach, a także... herbacianym dziejom. „Odwiedzimy” mającą miejsce na innym kontynencie wystawę Dubai Expo, a tym spragnionym jeszcze więcej sztuki oraz twórczości zaprezentujemy intrygujący kierunek w japońskiej architekturze, czyli metabolizm. W poszukiwaniu chwili odprężenia oraz relaksu skierujmy wzrok na artykuł o masażach kamieniami – naturalnym sposobie na zdrowie i piękno... W „Sferze adrenaliny” przekonamy się, że wewnętrzny spokój może zapewniać nam nauka judo, dowiemy się, jak wygląda podróż Koleją Transsyberyjską, a także poznamy historię sushi (serwowaną w zestawie z przepisem). W „Piórem pisane” przedstawiamy „Hanię kontra Chiny, czyli z pamiętnika polskiego ignoranta” oraz dalszy ciąg „Escaping Hell”. Czy polecamy najnowszy sezon przygód białowłosego „Wiedźmina”? Sprawdźcie w „Zrecenzowanych”! Znajduje się tam również recenzja książki „Norwegian Wood” – melancholijnej drogi w dorosłość. Bon voyage! Styczniowe wydanie „Koperinka” zaprasza do pełnej przenikliwości lektury. Serdecznie polecam, redaktor naczelna „Fremeni są dobrze wychowani, wyszkoleni i ciemni - odparł maskaradnik. - Nie są natomiast szaleni. Uczy się ich wierzyć, nie polegać na wiedzy. Wiarą można manipulować. Jedynie wiedza jest groźna.” „Mesjasz Diuny” Zastępca redaktor naczelnej: Rafał Gonta Michalina Pawelczyk Redaktor naczelny techniczny: Adam Cal Redaktorzy techniczni: Gabriela Janikowska Hugo Courtellemont Paweł Serwatka Redaktorzy: Ela Ambrzykowska Maja Piechocka Filip Lipiński Kacper Malinowski Zyta Miecznikowska Klaudia Krasowska Emilia Izdebska Jakub Bator Olga Musiał Agata Kwaśniak Weronika Piękoś Gabriela Głowacka Wiktoria Daria Górska Hanna Tkaczyk Paweł Pastuszka Adam Cal Okładka: Thuy Tien Ha Graficy: Natalia Ślepowrońska Zuzanna Rafał Paweł Pastuszka Nina Szymańska Opiekun gazety: p. Edyta Janiak Redakcja dziękuje Radzie Rodziców za sfinansowanie wydania koperinka koperink 3
Najlepiej sprzedająca się autorka wszech czasów. Najsławniejsza twórczyni kryminałów, autorka najdłużej granej sztuki teatralnej - „Pułapka na myszy” - wystawionej ponad dwadzieścia tysięcy razy. Wydała ponad dziewięćdziesiąt powieści oraz utworów scenicznych. Agatha Christie - bo o niej tu mowa - to najlepiej „sprzedająca się” autorka wszech czasów. Urodziła się pod koniec XIX w. w Anglii. Naukę pobierała w domu. Z powodu braku kontaktu z rówieśnikami, sama wymyślała sobie zabawy (i przyjaciół), co sprawiło, że musiała być bardzo kreatywna (plotka głosi, że sama nauczyła się czytać). Już w wieku osiemnastu lat pisała opowiadania, które były jej literackimi wprawkami. Kiedy z uwagi na chorobę matki wyjechała do Kairu, poznała tam swojego przyszłego męża - lotnika. Wyszła za niego w 1914 roku, lecz pierwsze lata małżeństwa zakłócił wybuch wojny światowej. W jej trakcie Christie pracowała jako sanitariuszka w Londynie, podczas gdy jej Archibald - przebywał na froncie we Francji. Właśnie w tamtych latach autorka pierwszy raz spróbowała swoich sił w pisaniu kryminałów. Było to odpowiedzią na wyzwanie rzucone jej przez siostrę oraz przykrą wojenną codzienność. Praca w szpitalu zapewniła jej jednak sporą wiedzę o różnych truciznach (pierwsza powieść Christie doczekała się nawet recenzji w dzienniku farmaceutycznym). „Tajemnicza historia w Styles” tworzona była długo i powoli, trudność stanowiło także znalezienie wydawcy. Gdy jednak udało się ją opublikować, powieść okazała się sukcesem, a Christie podpisała umowę na pięć kolejnych książek. W ten sposób do historii literatury weszła postać Herkulesa Poirot, inspirowana faktem, że po wojnie w Londynie znalazło się wielu belgijskich uchodźców. Z czasem do panteonu bohaterów literackich dołączyła Panna Marple. Szczęśliwą passę pisarską przerwała śmierć matki Agathy. Na domiar złego piętrzące się problemy małżeńskie doprowadziły autorkę na skraj załamania nerwowego i tragedii. Gdy okazało się, że jej mąż ma romans z inną kobietą, Christie zostawiła córkę z opiekunkami i niespodziewanie wyjechała. Jej porzucone auto znaleziono następnego dnia. Ogólnokrajowe poszukiwania dały efekt - po tygodniu pisarkę namierzono w hotelu w Harrogate, gdzie zameldowała się pod nazwiskiem kochanki męża. Najprawdopodobniej miała wstrząśnienie mózgu i cierpiała na częściowe zaniki pamięci. Nigdy 4 29.01.2022 nie wyjawiła, co wydarzyło się naprawdę. To był trudny czas dla powieściopisarki. Uczęszczała na terapię psychiatryczną, nie potrafiła stworzyć nowej powieści. Potrzebne jej były środki do życia, dlatego - za namową brata - wydała zbiór napisanych wcześniej czterech opowiadań o Herkulesie Poirot - „Wielką czwórkę”. Dopiero po otrzymaniu rozwodu przeniosła się na Wyspy Kanaryjskie, gdzie napisała pierwszy fikcyjny romans - „Chleb olbrzyma” pod pseudonimem Mary Westmacott. Zgodnie ze swoim odwiecznym marzeniem, autorka odbyła podróż na Wschód pociągiem Orient Express. W ten sposób poznała swojego drugiego męża. Podróż stanowiła dla niej ważne przeżycie oraz była inspiracją dla kilku następnych historii, takich jak: „Morderstwo w Orient Expressie” czy „Morderstwo w Mezopotamii”. W trakcie drugiej wojny światowej Christie kontynuowała pisarską karierę, a także pracowała jako wolontariuszka w uniwersyteckim ambulatorium. Ostatnie lata życia były dla niej spokojnym, jak również szczęśliwym czasem - opiekowała się swoją wnuczką i miała czas, aby poświęcić się literaturze. Wtedy też zajęła się pisaniem sztuk teatralnych. Agatha Christie do teraz pozostaje ikoną literatury detektywistycznej. Każdy powinien przeczytać choć jedną książkę tej znakomitej pisarki, a tym samym (najprawdopodobniej) dołączyć do szerokiego grona jej fanów.
Dyskusje, debaty, potyczki słowne - mamy z nimi do czynienia na co dzień, czy to dyskutując z przyjaciółmi na błahe tematy, czy oglądając debaty polityczne. Umiejętność perswazji stała się w dzisiejszych czasach niezwykle przydatna i doceniana, bez względu na to, czy wykorzystywana w pracy, życiu prywatnym lub… jako hobby. Debatowanie jako sport Debaty sportowe (bo dyskutuje się w nich „dla sportu”) są zjawiskiem dość nowym i nietypowym. Większość polskich fundacji debatanckich istnieje nie dłużej niż 10 lat. Osobę, która po raz pierwszy ma do czynienia z tym rodzajem dyskusji, może zdziwić fakt, że ich uczestnicy nie bronią tak naprawdę własnego zdania. Stronom debaty tematy są przydzielane losowo nie bez powodu - dzięki temu mówcy poznają racje, z którymi na co dzień by się nie zgodzili, a tematy debat często dotyczą trudnych zagadnień: społecznych, politycznych i ekonomicznych albo podejmują zagadnienia, których celem jest popularyzacja wiedzy na tematy mniej znane. Chociażby w 2015 roku wiele debat obracało się wokół polityki migracyjnej, w zeszłym roku powszechne były kwestie dotyczące pandemii. Trudno opisać wygląd przykładowej debaty, nie uściślając wcześniej, o jakim jej rodzaju mowa. Wchodząc do świata turniejów debatanckich, możemy spotkać się z dwoma głównymi ich formami. Najpopularniejszymi w Polsce są debaty oksfordzkie, charakteryzujące się: nieskomplikowanymi zasadami, znacznym czasem na zrobienie researchu, często wykorzystywane w turniejach międzyszkolnych. Drugim formatem są natomiast debaty parlamentarne wzorowane na parlamencie brytyjskim. W tym typie dyskusji na przygotowanie argumentacji ma się zaledwie 15 minut, a drużyny są aż 4. Do tego trzeba konkurować również z tymi, którzy - wydawałoby się - znajdują się po naszej stronie. Większość debat sportowych łączy to, że każda drużyna składa się z 4 członków, którzy na zmianę przemawiają - zaczyna pierwszy mówca danej strony, który wypowiada się za jakąś tezą, następnie swoją wypowiedź wygłasza pierwszy mówca opozycji, później drugi mówca “propozycji”, itd. Choć może nie jest to pierwsza rzecz, która przychodzi nam do głowy, gdy myślimy o debatach, to każdy z członków danej drużyny ma inne zadanie do wykonania. Najpierw trzeba wprowadzić wszystkich słuchaczy w temat, dopiero potem przedstawić swoje argumenty i kontrargumenty, a wreszcie dokonać zręcznego podsumowania. W zależności od ustaleń oraz formatu, każda mowa trwa 4, 5 lub nawet 8 minut. Nad wszystkim czu- Finał zeszłorocznych Mistrzostw Polski Debat Oksfordzkich wa marszałek debaty, który udziela każdemu głosu, pilnuje przestrzegania ram czasowych i kultury słowa podczas debaty. O werdykcie decydują natomiast sędziowie po wcześniejszej naradzie. Tym, co różni debaty sportowe od np. politycznych, jest fakt, że na wynik ma wpływ przede wszystkim to, co dana osoba mówi, a nie jej zabiegi retoryczne czy tym bardziej - erystyczne. Warto jednak pamiętać, żeby starać się mówić ciekawie i klarownie. Jeśli ktoś chce zacząć swoją przygodę z debatami, może to zrobić w każdej chwili. Co kilka miesięcy w różnych polskich miastach organizowane są turnieje debatanckie, a nagrania z wielu warsztatów oraz podręczniki kształcące debatowania łatwo znaleźć w internecie. Jeżeli jednak szukacie drużyny, która wspólnie się szkoli, mobilizuje nawzajem do rozwoju, szykuje do turniejów i bierze w nich udział, to zapraszamy do naszego kopernikańskiego klubu… Klub Debat Kopernika Klub debat liceum Kopernika jest dość nietypowym kołem w naszej szkole. Co roku we wrześniu organizujemy rekrutację, podczas której każdy chętny dostaje tezę do przygotowania. Co to oznacza? Trzeba wymyślić argumenty za nią i przeciwko niej, tak aby później przedstawić jedną ze stron w czasie ok. 3-minutowej wypowiedzi. Tego, czy będzie się po stronie „propozycji” czy „opozycji”, każdy dowiaduje się dopiero kilka minut przed „przesłuchaniem”. Spokojnie, to nic strasznego! Każda z oceniających osób sama kiedyś była „po drugiej stronie” i wie, jak to jest. Należy tylko pamiętać, że dołączenie do klubu debatanckiego to nie koniec, a zaledwie początek. Nowych rekrutów czekają podstawowe warsztaty z debatowania szykowane przez starszych kolegów i duża dawka wiedzy do przyswojenia. W końcu trzeba nie tylko zgłębić tajniki funkcji poszczególnych mówców w debacie, ale także poznać cały debatancki żargon! To jednak nic trudnego, jeśli nie będziemy się bali zabierać głosu podczas ćwiczeń oraz gdy odważymy się później samemu wziąć udział w wewnętrznych (sparingowych) debatach lub tych turniejowych - bo czyż nie ma lepszego sposobu na naukę niż poprzez praktykę? Pomimo tego, że niestety wszystko kosztuje i już drugi rok nie możemy sobie pozwolić na profesjonalnego trenera, który wskazałby nam kierunki dalszego rozwoju, jak również pomógł spojrzeć na „tezy” oczami sędziów, to wciąż możemy poszczycić się znaczącymi osiągnięciami. Co roku bierzemy udział w Warszawskiej Lidze Debatanckiej, przy czym w ostatniej edycji doszliśmy aż do ćwierćfinałów, gdzie pokonali nas sami jej zwycięzcy - drużyna Staszica. Obie nasze reprezentacje dotarły do ścisłych finałów Mistrzostw Polski Debat Oksfordzkich (do których zgłosiło się ponad 100 szkół!), a także zdobyliśmy srebro oraz brąz w dwóch Ogólnopolskich Turniejach Debat Prawnych. W tym roku też nie próżnujemy - braliśmy udział m.in. w Polish School Debating Championship, dzięki którym jedna z naszych debatantek dostała się do reprezentacji krajowej, a nasi tegoroczni rekruci już od października mierzą się z różnymi „tezami” Muzealnej Ligi Debatanckiej. Debatowanie może niekoniecznie stanowi sport w standardowym rozumieniu tego słowa, ale na pewno jest warte spróbowania. Tak - sukcesy nie przychodzą od razu - i tak, sztuka debatowania wymaga dużego wkładu pracy. Co ciekawe, progres można jednak zauważyć znacznie szybciej, niż w wielu innych dyscyplinach. Debatując, znacznie poszerzamy również swoją wiedzę o świecie. Uczymy się też logicznego rozumowania, odróżniania prawdziwej argumentacji innych od ich opinii czy zabiegów erystycznych i, oczywiście, ćwiczymy przemawianie w praktyce. Jeśli wszystko, co opisałam, brzmi dla Was zachęcająco, to do zobaczenia we wrześniu… albo już niedługo na Kopernikaliach! * „ad vocem” - wyrażenie pochodzące z łaciny, w debatach oksfordzkich określające dodatkową, krótką mowę, z której każda z drużyn może skorzystać tylko raz, aby odnieść się do poprzedniej wypowiedzi przeciwnika, gdy zdecydowanie się z nią nie zgadza koperink 5
Od kilku miesięcy jednym z bardziej medialnych i najczęściej poruszanych w życiu publicznym tematów jest ustawa znana jako „Lex TVN”. Mówią o niej nie tylko stacje telewizyjne oraz polska prasa, lecz także istotne postacie sceny międzynarodowej i zagraniczne media. Często pojawia się ona w debacie w kontekście wolności słowa oraz mediów i ich roli, czyli sprawowania „czwartej władzy” w państwach demokratycznych. W tym artykule postaram się wyjaśnić, jakie zmiany wprowadzić ma ustawa i jak mogą one wpłynąć na sytuację mediów w Polsce. Czym jest „Lex TVN”? Są to zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji, których projekt wpłynął do sejmu na początku lipca ubiegłego roku, już na samym początku wywołując ogromne kontrowersje w świecie mediów oraz polityki. Ma on na celu wprowadzenie zakazu udzielania koncesji do nadawania naziemnego stacjom, w których większość udziałów posiadają firmy spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG). Nowelizacja prawa teoretycznie ma chronić przed napływem kapitału z niedemokratycznych państw do mediów działających w Polsce, ale została powszechnie odebrane jako uderzenie w jedną z najpopularniejszych telewizji - TVN. Należy ona do amerykańskiego koncernu Discovery, a Stany Zjednoczone nie są częścią EOG. Oznacza to, że aby stacja nadal mogła działać, musiałaby zostać sprzedana, ponieważ w innym przypadku straciłaby koncesję. Politycy, prawnicy i dziennikarze obawiają się jednak, że transakcja mogłaby skończyć się podobnie jak w przypadku Polska Press - jednej z największych grup medialnych w kraju, która w minionym roku została wykupiona przez państwową spółkę Orlen. Do sprawy odniósł się ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, mówiąc o narastającym zagrożeniu dla wolności słowa. Wpływ rządzących na rzekomo niezależne media mógłby skutkować powrotem znanej z czasów PRL propagandy i powodować, że rzeczywistość ukazywana byłaby w krzywym zwierciadle. Od czego tak właściwie się zaczęło? Jak wspomniałam wcześniej, projekt zmian w ustawie pojawił się w sejmie wraz z początkiem wakacji, wzbudzając powszechne oburzenie i sprzeciw. W połowie sierpnia został przyjęty przez posłów większością głosów, po czym trafił do izby wyższej zgodnie ze standardową ścieżką legislacyjną. Senat, w którym większość ma opozycja otwarcie krytykująca ustawę, odrzucił projekt, co sprawiło, że z poprawkami wrócił on do sejmu. Działo się to na początku września i na parę kolejnych miesięcy sprawa wstrzymała swój bieg. Jednak dość nieoczekiwanie, parę dni przed świętami Bożego Narodzenia, zwołane zostało posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu, po czym ustawa trafiła na sejmowe głosowanie. Weto senatu zostało odrzucone i tym samym projekt skierowano na biurko prezydenta, który miał trzy możliwości. Andrzej Duda mógł podpisać ustawę, skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego lub zawetować. Jak dowiedzieliśmy się 27 grudnia, skorzystał on z trzeciej ścieżki. 6 29.01.2022 Skutkiem takiej decyzji jest powrót „Lex TVN” do sejmu, który ma za zadanie ponownie rozpatrzyć sprawę. Dlaczego ustawa wywołuje takie poruszenie? Nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji została jednoznacznie odebrana jako zamach na wolność oraz niezależność mediów w Polsce. Jej ewentualne wejście w życie spowodowałoby, że jedna ze stacji o największej oglądalności, często krytycznie odnosząca się do działań, jak również decyzji obecnej władzy, musiałaby przestać nadawać lub zmienić właściciela, na co nie ma zgody grupy Discovery. Zmiany zaproponowane przez Prawo i Sprawiedliwość skrytykowało wielu prawników oraz ekspertów, mówiąc o zagrożeniu, jakie stanowią one dla demokracji i wolności słowa. Uderzenie w stację tak dużą jak TVN, wywołało wiele protestów w kraju, a także idące z całego świata głosy nawołujące do zaprzestania dalszych prac nad ustawą. Ponad dwa miliony ludzi wyraziło swój sprzeciw i niezadowolenie z proponowanych zmian, wychodząc na ulice oraz podpisując internetowy apel. Skąd zainteresowanie innych państw nowelizacją? Sprawa TVN-u zyskała międzynarodowy rozgłos. Odniosły się do niej media zarówno z Europy, jak i z całego świata. Poruszenie nastąpiło również w Unii Europejskiej - ustawa została kolejnym powodem do zaniepokojenia stanem demokracji i praworządności w naszym państwie. Zaangażowane są również Stany Zjednoczone, które jasno wypowiedziały się przeciwko zmianom w nadawaniu koncesji stacjom telewizyjnym. Zagrożenie jednej z największych amerykańskich inwestycji w Polsce może wywołać niechęć do dalszych projektów w kraju, dlatego kwestia ta stała się ważna dla powodzenia polsko-amerykańskiej współpracy. Media z wielu demokratycznych państw negatywnie odniosły się do nowelizacji, zwracając uwagę na to, że działanie stacji takich jak TVN, które mają krytyczne podejście do wydarzeń, jest fundamentem demokracji. Jedną z roli mediów stanowi sprawowanie „czwartej władzy”, czyli mówiąc dosłownie - patrzenie rządzącym na ręce. Aby dziennikarze byli w stanie obiektywnie przedstawiać rzeczywistość z różnych perspektyw, bez odgórnie narzuconej narracji, prasa, radio oraz telewizja muszą funkcjonować niezależnie. To dzięki nim osoby, które pełnią najważniejsze funkcje w państwie, nie mogą czuć się bezkarne, a ich bezprawne działanie za sprawą dziennikarskich śledztw wychodzi na jaw. Dlatego właśnie wolne i niezależne media stanowią podstawę funkcjonowania demokratycznego państwa.
Jednym z najciekawszych zawodów jest dziennikarstwo. Branża pozornie dobrze znana każdemu, bo każdy widział na oczy dziennikarza i kojarzy tę pracę jako tako. Dlatego warto u samego źródła dowiedzieć się, czym tak naprawdę jest dziennikarstwo, jakie są jego blaski i cienie. Tak się akurat składa, że moją - Pauliny Redo bliską ciotką jest redaktor naczelna „Czarno na białym”, czyli jednego z programów w TVN24. Korzystając z okazji, postanowiłam poprosić Patrycję Redo-Łabędziewską o udzielenie wywiadu naszej gazecie. Media znalazły się ostatnio w centrum uwagi w naszym kraju, często się mówi o dziennikarstwie, o wolności słowa - my także dużo o tym wspominamy w styczniowym „Koperinku”. Dlaczego według Ciebie ludzie potrzebują dziennikarzy? Bo ludzie potrzebują wiedzieć! To po prostu jedna z naszych funkcji życiowych. Nieustannie potrzebujemy informacji - zarówno tych prostych, szybkich, przyziemnych, koniecznych do codziennego funkcjonowania oraz podejmowania decyzji - jak tych, które pozwalają nam lepiej zrozumieć otaczającą nas - niekiedy bardzo skomplikowaną - rzeczywistość; przeanalizować zdarzenia, poznać innych ludzi, ich poglądy i na tej podstawie zdobyć wiedzę, wyrobić sobie zdanie, może się zainspirować, może wpłynąć na bieg wydarzeń. To pokazywanie, opisywanie i objaśnianie świata - jest celem i sensem pracy dziennikarskiej. Przekazywaniem informacji zajmują się dziś już nie tylko zawodowi dziennikarze. W dobie wszechobecnego internetu na swój sposób robią to, np. użytkownicy social mediów, w tej globalnej sieci przekazują sobie nieustannie: zdjęcia, nagrania, informacje, relacje, itd. Inna sprawa, że w tym zalewie informacji (to tzw. szum informacyjny) trudno już połapać się, co jest faktem, co komentarzem, a co fake newsem. Dlatego myślę, że profesjonalni dziennikarze wciąż (a może tym bardziej) będą mieli jeszcze wiele do zrobienia. Co sprawia Ci największą przyjemność w wykonywaniu swojego zawodu, co najbardziej w nim lubisz? To, że daje mi niezwykłą różnorodność poznawczą. Każdy dzień przynosi nowe informacje, zdarzenia, tematy do opisania. Nie sposób się znudzić. Nie sposób wpaść w rutynę. Trzeba wciąż mieć szeroko otwarte oczy i nadstawione uszy. Życie pisze scenariusze, jakich sami byśmy nie wymyślili. No i wciąż poznajesz ludzi - mniej lub bardziej znanych bądź nieznanych w ogóle, ale mających coś ważnego do powiedzenia. Najlepsze jest to, że to Ty zadajesz im pytania. To Ty opisujesz ich historię tak, jak nikt wcześniej tego nie zrobił. Bardzo inspirująca jest ta możliwość dociekania, docierania do źródeł informacji, odkrywania tego, co jeszcze nieodkryte albo zapomniane. A w mojej pracy - w programie „Czarno na Białym” możemy nie tylko to opisywać, ale też pokazywać. To jest dla mnie niezmiennie fascynujące od wielu lat. Zawsze mnie ciekawiło, z czego wyniknął wybór takiej ścieżki zawodowej, a następnie pomysł na prowadzenie własnego programu. Jakie były początki twojej kariery? Mój wybór to był całkowity przypadek. Miałam inne plany zawodowe, ale przypadkiem trafiłam do powstającego lokalnego radia (Radio Pomoże) zaraz po maturze, na początku lat 90. Wtedy - po ustrojowej przemianie - zaczęły powstawać nowe media. Wolne media, choć na początku była to też trochę wolna amerykanka. Nikt nikomu nie pokazał, jak to robić profesjonalnie - był spontan, ale też młodzieńcza pasja tworzenia. Zaczynałam od przygotowywania i czytania serwisów informacyjnych co pół godziny. Robiliśmy to głównie na podstawie doniesień prasowych agencji - trudno w to uwierzyć (mnie samej też), ale nie było wtedy internetu z jego przepastnymi zasobami. Jedno radio, drugie, trzecie i w końcu telewizja. To był 1997 rok i znów zaczynałam od nowa. Tym razem współtworzyłam TVN, pracując w redakcji „Faktów” - tu już pod okiem profesjonalistów. Krótko potem, w 2001 roku byłam już przy narodzinach TVN24 pierwszej całodobowej stacji informacyjnej w Polsce. Dla nas wszystkich to było coś nieznanego. Do tego mało kto poza nami wierzył, że to się uda. Dziś trudno sobie wyobrazić media w Polsce bez TVN24. Czym różni się wywiad przeprowadzany w radiu od tego na żywo w telewizji? Z punktu widzenia odbiorcy - różni się tym, że w telewizji mamy obraz, więc ten przekaz niewerbalny ma tu dodatkowe istotne znaczenie, bo - jak wiadomo - w większości jesteśmy wzrokowcami. Z punktu widzenia dziennikarzy - taki wywiad nie różni się niczym. Trzeba wiedzieć: z kim i dlaczego chcemy rozmawiać, czego chcemy się dowiedzieć. Trzeba mieć plan na rozmowę, możliwe scenariusze pytań, gdy rozmówca będzie uciekał od tematu - tu pomocne mogą być konkretne dane, cytaty, itp. Ważne, żeby dziennikarz w rozmowie miał perspektywę widza/odbiorcy, miał zrozumienie - co jest dla niego ciekawe, istotne, o co sam by zapytał, gdyby był na miejscu dziennikarza. Ważna jest też umiejętność słuchania rozmówcy, bo czasami w trakcie wywiadu mogą koperink 7
rozmowa jest po prostu o wiele ciekawsza, bardziej autentyczna. Jaki był najciekawszy, a jaki najtrudniejszy reportaż bądź wywiad w Twoim życiu? Nie mam tego jednego NAJ - najtrudniejszy, najważniejszy, najbardziej zaskakujący - za dużo było wywiadów i reportaży, żeby wskazać jeden szczególny. Najbardziej zapadają mi w pamięci historie tzw. zwykłych ludzi, którzy zdecydowali się opowiedzieć swoją historię, wpuścić dziennikarza do swojego świata i w szczerej, intymnej często rozmowie, opisać swój los. Tak było np. w reportażu Piotra Jaconia „Wszystko o moim dziecku” - wstrząsające i poruszające świadectwo rodziców transseksualnych dzieci. Albo w reportażu "Pułapka" o losach ludzi, którzy stracili swoje firmy i pracę, gdy kraj został sparaliżowany przez covid. Mogłabym tak wymieniać jeszcze długo, bo takich historii w „Czarno na Białym” pokazujemy najwięcej. Rozmowy w takich reportażach są zawsze najtrudniejsze - dziennikarz musi wykazać się dociekliwością, ale też pewną subtelnością. Poza tym, zwyczajnie po ludzku, autorowi też mogą udzielić się emocje, a to nie może rzutować na naszą pracę. Czy istnieją takie osoby, z którymi bardzo chciałabyś przeprowadzić kiedyś wywiad, a nawet należy to do Twoich marzeń? rych informacje. Największym zagrożeniem staje się jednak wszechobecny hejt, który wylewa się nie tylko na dziennikarzy, ale też na ich rozmówców. Nie mówię o krytyce czy polemice, ale o emocjonalnym oraz najczęściej wulgarnym, niczym nieuzasadnionym frontalnym ataku - nierzadko wręcz zorganizowanym internetowym ataku. To ogromna presja, z którą mierzą się dziś dziennikarze - także w poczuciu odpowiedzialności za to, co spotyka naszych rozmówców. Temat rzeka - na pewno na inną rozmowę. A patrząc na ten zawód z finansowej strony - czy jako osoby stojące przed wyborem dalszej ścieżki zawodowej możemy zakładać, że będziemy w stanie godnie się utrzymywać jako początkujący dziennikarze? Zupełnie otwarcie - na pewno są zawody lepiej płatne przynajmniej na starcie. Ale jeśli ktoś zajmuje się dziennikarstwem z pasji, to wraz z czasem i z doświadczeniem na zarobki nie będzie musiał raczej narzekać. Trzeba jednak mieć tę pasję, bo niełatwo przebić się w tym zawodzie - konkurencja jest duża, praca wymagająca, czas pracy nienormowany (newsy nie śpią), a do tego spory stres. Czy mogłabyś podzielić się z nami kilkoma profesjonalnymi wskazówkami, jak w przyszłości przeprowadzać wywiady oraz przygotowywać reportaże? To są wywiady, których jeszcze nikt nie przeprowadził albo tematy, których jeszcze nikt nie opisał, nie pokazał. Takim wyzwaniem byłby na przykład wywiad z papieżem - szczególnie teraz, gdy Kościół na całym świecie przechodzi kryzys, mierząc się z poważnymi oskarżeniami o nadużycia seksualne. W tym kontekście na pewno ciekawa byłaby też rozmowa z papieżem, który za życia i za naszych czasów, zrezygnował ze stanowiska, co było historycznym ewenementem. Przede wszystkim - trzeba mieć w sobie ciekawość, taką niezaspokojoną wciąż ciekawość świata i ludzi. Trzeba umieć słuchać - słuchanie jest ważniejsze niż chęć mówienia o sobie. Trzeba mieć potrzebę weryfikowania wszystkiego, co się usłyszy - nawet jeśli na pierwszy rzut oka czy ucha wszystko wydaje się jasne i oczywiste, trzeba spojrzeć na daną sprawę lub osobę z dwóch stron (czasami trzeba być takim „adwokatem diabła"). Jeśli myślisz, że tak masz - to albo możesz być prawnikiem albo dziennikarzem. Jakie ryzyko niesie za sobą taka praca, a w szczególności nagłaśnianie niekorzystnych dla niektórych ludzi informacji? Czy chciałabyś jeszcze przekazać coś na koniec uczniom naszego liceum? Nie myślimy nigdy o ryzyku, gdy zaczynamy pracę nad reportażem. Chyba, że reporter ma jechać w rejon konfliktu zbrojnego - wtedy po pierwsze musi sam tego chcieć, a po drugie musi się do tego specjalnie przygotować, np. wyposażyć w hełm czy kamizelkę kuloodporną. Omawiamy też wszystkie zasady szczególnego bezpieczeństwa. Tak jest też wtedy, gdy nasza ekipa telewizyjna wchodzi na oddział covidowy, żeby pokazać, jaka panuje tam sytuacja. Reżim sanitarny jest ściśle przestrzegany - dziennikarze, tak jak lekarze, muszą być w specjalnych strojach, a po pracy przejść cały cykl dezynfekcji. Najczęściej mierzymy się jednak z ryzykiem prawnym - czyli zarzutem, że dziennikarz złamał prawo, przygotowując reportaż. Zawsze takie ryzyko omawiamy i upewniamy się, że dochowujemy najwyższej staranności i rzetelności dziennikarskiej, a jednocześnie nie naruszamy przepisów. To niekiedy jest cienka granica, kiedy w interesie społecznym ujawniamy pewne niekorzystne dla niektó- Urodziliście się w świecie, który stoi przed Wami otworem - wszystko jest możliwe, więc gdy słyszycie ostatnio, że trzeba bronić wolności słowa może to brzmieć dla Was dość abstrakcyjnie. Ja nie chcę z kolei zabrzmieć kombatancko, patetycznie, ale obrazowo ujmę to może tak: z wolnością słowa jest jak z powietrzem. Na co dzień nie myślisz, że go potrzebujesz, żeby oddychać. Po prostu oddychasz. Dopiero, gdy zaczyna Ci powietrza brakować i dusisz się uświadamiasz sobie, że Ci go brak. Ale wtedy bywa już za późno. 8 29.01.2022 Wywiad przeprowadziła
Natalia Stefańska, studentka Johns Hopkins University Eseje również, z pomocą Krzyśka, zaczęły brzmieć naprawdę nieźle. 31 grudnia ostatni raz wcisnęłam „submit”. Dwa lata później ten chaos, te wątpliwości i ciężka praca wydają się jednocześnie daleko i blisko, jakby miały miejsce wczoraj, a jednak chowały się daleko za mgłą. Dziś patrzę na nie z odległości ponad siedmiu tysięcy kilometrów, z Johns Hopkins University w Baltimore, USA. Pamiętam ten czas, tak niedawno, kiedy jawił się przede mną czas ważnych decyzji. Nagle myśl o pozostaniu w Polsce przestała mi wystarczać, a wręcz zaczęła mnie przerażać, dusić. W jednej sekundzie podjęłam decyzję: muszę wyjechać, spróbować. Odbyłam rozmowę z rodzicami i już następnego dnia odezwałam się do Elab, szukając kogoś, kto pomoże mi się odnaleźć. Od razu dostałam wiele pytań, na które nie znałam odpowiedzi: gdzie i co chcę studiować, co się dla mnie liczy, co chcę robić, kim być… I w tym wszystkim jedną radę: możesz, ale nie musisz znać odpowiedzi, żeby realizować wielkie marzenia. Kiedy parę miesięcy później razem z Elab aplikowałam do USA, UK, Holandii, Włoch i Finlandii, dalej nie znałam odpowiedzi na te pytania. Pewnie stąd tak wiele krajów i aż czternaście aplikacji. Czułam się bardzo niepewnie, kiedy w esejach aplikacyjnych pytano mnie kim jestem, co jest moją pasją, co mnie inspiruje. Zawsze inspirował mnie świat, jego różnorodność i możliwości. Jak mogłam wybrać tylko jedną rzecz? To był moment, kiedy zrozumiałam, że prawdopodobnie najlepsze dla mnie będą Stany. W USA zazwyczaj nie trzeba wybierać kierunku od razu. Można eksperymentować, zmieniać kierunek w trakcie. Nie liczy się tylko to, kim chcesz być, ale także to, kim jesteś teraz – niekompletny, niedoskonały, wciąż poszukujący. Takiego podejścia właśnie było mi trzeba. Mimo tego aplikacja była dla mnie stresująca. Chciałam pokazać, że chcę coś osiągnąć, do czegoś dążyć. Ale dalej nie byłam pewna do czego. Uspokoił mnie mój Elabowy mentor, Krzysiek, który czuwał nad moją aplikacją do Stanów. – Bądź sobą – powiedział – najlepszą wersją siebie, i pokaż, że nie wiem nie jest wadą, a zaletą. Nie wiem to otwartość umysłu, nie wiem to cały wachlarz możliwości. Nie wiem to nie jestem, ale stanę się. A nie wiem połączone z pasją, by odkrywać, to przepis, by dać z siebie wszystko i brać garściami z szansy, jaka przed nami stoi. Spędziłam kilka intensywnych miesięcy na Elabowych warsztatach SATelite, przygotowując się do amerykańskich egzaminów. Więcej informacji znajdziesz na: www.elabedu.eu/pl Zakochałam się w tej uczelni i w jej ludziach już w chwili, gdy poszłam na pierwszy internetowy webinar dla przyjętych studentów. Amerykańska serdeczność oczarowała mnie i w jednej chwili wiedziałam, że to jest moje miejsce na ziemi. I choć odpowiedź na wiele pytań dalej brzmi dla mnie nie wiem, to dziś widzę już wyraźnie, że jeśli jest miejsce, gdzie mogę się rozwijać we wszystkich kierunkach o jakich tylko zamarzę i niespiesznie doceniać proces, jakim jest rozszyfrowywanie tego ekscytująco tajemniczego nie wiem, to jest to właśnie Johns Hopkins University. Aktualnie studiuję International Studies, ale także Writing Seminars (kreatywne pisanie) oraz marketing, brałam aktywny udział w tworzeniu partycypacyjnej wystawy na temat migracji (Hostile Terrain 94), dołączyłam do żeńskiego bractwa (sorority), w którym obejmuję jedną z pozycji kierowniczych, ukończyłam staż w wydziale historii US Navy i jestem aktywną uczestniczką klubu tańca towarzyskiego. A to wszystko tylko jeden rozdział historii, którą pisze moje życie. Jeden, ale niesamowicie różnorodny, pełen fascynujących zajęć, które wybieram sama i na których kładzie się nacisk na krytyczne myślenie, pełen ludzi ze wszystkich stron świata, pełen szans i okazji, by się zaangażować lub po prostu posłuchać wielu bardziej doświadczonych głosów. Rozdział po prostu pełen. Po prostu kompletny, jak moje serce. Studiowanie za granicą nie jest planem czy marzeniem każdego. Wielu osobom wystarczy Warszawa, Kraków albo Gdańsk. Czytelniku lub Czytelniczko, jeśli masz w sobie iskierkę odwagi i ciekawości, warto wykorzystać ją, by rozpalić ogień, który rozświetli Ci drogę w miejsca, w które nigdy nie spodziewał(a)byś się dojść. W miejsca, które nauczą Cię nie tylko książkowych rozdziałów, ale także życia - innej kultury, radzenia sobie z przeciwnościami, które przecież czasem muszą się pojawić. Czy było mi łatwo aplikować, wyjechać i odnaleźć się w nowej rzeczywistości? Oczywiście, że nie. Ale zwykle najbardziej wartościowe rzeczy w życiu nie są łatwe. A ja mojego nowego życia w Baltimore nie oddałabym za nic w świecie. To moje miejsce na ziemi. To moi ludzie. To mój dom. koperink 9
Fleepit Digital © 2021