Diary - Polish

DZIENNIK




DZIENNIK

FRANTIŠKA JOSEFA GEISLERA Codzienne zapiski z podróży z Brna w Czechosłowacji do Francji i jego pobyt w Agde i La Palme W okresie pomiędzy 18 grudnia 1939 do 16 kwietnia 1940 Przetłumaczone na język angielski z ręcznie pisanego oryginału przez Matúš Ličko Zdjęcia dodane po przetłumaczeniu

DZIENNIK


18 grudzień 1939

Ty, który wybrałeś tę drogę nie oczekuj żadnej zapłaty; - wolność ojczyzny będzie największą nagrodą. Agde Francja 8 kwiecień 1940 Kto znajdzie ten dziennik, powinien oddać do: Anna Holčiková Olomouc VIII Sibiřská 2 Czechoslovakia

18 grudzień 1939

Poniedziałek, 18 grudnia 1939

Ranek jest mglisty, krótkie pożegnanie z rodzicami, muszę iść, ojczyzna mnie woła. Biegnę na dworzec kolejowy. Monotonne stukanie kół i gwizd lokomotywy – żegnaj.......żegnaj........... Przed 9 rano dotarłem do Veseli na Morawach. Nikt tutaj nie czeka, nagle pojawił się mężczyzna pytając: “Inżynier”, odpowiedziałem :”Brno”. Idę za nim, pokój nr 10. Delegat Laušman – Liška czeka na mnie. Zostałem przedstawiony jako Strzecha. O 8 wieczorem wyjeżdżam jako palacz z delegatem do Słowacji, mój fundusz 400 koron zmniejszył się znacznie. Ostatecznie jestem w Skalicy. Pomimo, że musiałem przejść dwukrotnie przez kontrolę graniczną nie zostałem rozpoznany. Wyskoczyłem z lokomotywy, udało się, delegat skoczył prosto na lód, który załamał się pod nim. Udało się mnie go wyciągnąć. U.H. pomógł nam bardzo. Nigdy nie zapomnę jak delegat prychał. Hej, przyjdzie czas gdy się odwdzięczymy. Wtorek, 19 grudzień 1939 Ranek 6:30, siedzimy w samochodzie. Ja nazywam się Šterba Ivan. Mam jego dokumenty. Spożywamy posiłek w Švancbach. Wieczorem wymieniłem moje pozostałe korony na pengó, otrzymałem 17 pengó co równało się 119 czechosłowackich koron. Zniszczyłem moje dokumenty ale zamiar przekroczenia granicy nie powiódł się, może jutro. Otrzymałem szkic granicy. Jeszcze jeden Węgier pójdzie z nami.

Poniedziałek, 18 grudnia 1939

Środa, 20 grudzień 1939

Spędziłem cały dzień na farmie. Po południu oglądam teren graniczny z dachu! O 18:00 jestem gotowy do wyjścia. Chciałbym wiedzieć jaki głupiec rysował tę mapę. Idziemy bezpiecznie wiedząc, że strażnica jest po naszej prawej stronie, kiedy prawie weszliśmy na nią po naszej lewej. „Stop bo będę strzelał!!!” Tak, będę czekał, 1, 2, 3, 4 strzały – no nasi słowaccy bracia rzeczywiście potrafią strzelać! Biegniemy zwracając uwagę na psa, mój pistolet zablokował się, biedny Węgier będę pamiętał go przez długi czas. Następny strzał. Pies zaskomlał. Brniemy przez strumień. Jakie to było przyjemne. Jeszcze jeden strzał. Może mieć krzywą lufę, wyrzucam wszystko i kładę się na ziemi, nie czuję nóg a zęby szczękają. Zamiast polityki delegat powinien lepiej nauczyć się jak pokonywać ogrodzenia. Pamiętaj: nie wierz automatycznym pistoletom, colt jest lepszy. Przez 4 godziny pokonaliśmy tylko 4 kilometry. Było rzeczywiście przyjemnie leżeć w rowie w mokrym ubraniu! Ale dobrze poszło, jesteśmy w Szenc, Węgry. Na noc zatrzymujemy się w domu Słowaka. Czwartek, 21 grudzień 1939 Rano wyjeżdżamy do Galanty samochodem i kosztuje mnie to 9 pengó. Stamtąd pociągiem do Budapesztu, kosztuje 16 pengó co oznacza, że nie mam wystarczająco pieniędzy. Ale szczęśliwie delegat płaci za to. Przyjeżdżamy do Budapesztu o 11:30. Złapali mnie tuż przed celem. Krótka rozmowa i chcieli mnie odesłać z powrotem na słowacką granicę ale udało mnie się uciec do konsulatu. Poznałem kapitana, który poświadczył, że mnie zna i jestem Czechem – zapomniał tylko moje nazwisko. Dopiero teraz widzę ile przeszkód jest na naszej drodze. Smutne ale pozostaję spokojny. Nazywamy siebie braćmi ale gdzie jest to braterstwo. Prowadzą mnie do małego mieszkania jeżeli tak można nazwać komorę. 4 nas śpi na dwóch łóżkach. Ja piszę listy. Delegat wyjeżdża rano. Wszystko jest tutaj drogie. Z wyjątkiem wina, które jest dobre i tanie.

Środa, 20 grudzień 1939

Piatek, 22 grudzień 1939

Spędzamy ten dzień w czterech ścianach, tylko światło się świeci. Dostajemy 2 pengó każdego dnia, śniadanie kosztuje 90 halerzy. Nigdy nie zapomnę widoku Budapesztu. Napisałem do Ludki aby przyjechała , nie wiem ale mam nadzieję, że to zrobi. Wysyłam jej 200 słowackich koron. Nikt nie chce sprzedać mnie niczego za to. Jestem teraz bez pieniędzy. Świętujemy wieczorem. Ludzie tutaj myślą, że jesteśmy uciekinierami z Polski. Jeżeli chodzi o jedzenie to jemy jak Niemcy w naszym kraju. Wino jest naprawdę dobre. Dużo śmiechu podczas kupowania, ręce mogą boleć od tego. Zasypiam mając nadzieję na szybki wyjazd. Sobota, 23 grudzień 1939 Bazdĕch wyjeżdża dzisiaj rano. W nawiązaniu do tutejszej tradycji zostawił resztę swoich pieniędzy. Później piorę moje ubranie. Jemy tylko jeden ciepły posiłek dziennie. Postanowiłem kupić kuchenkę. Po południu spaliśmy aby zabić głód. Jak prosto jest stracić ojczyznę ale jak wiele walki i niebezpieczeństw trzeba pokonać aby ją odzyskać. Sprzątamy naszą szopę. Wreszcie tej nocy każdy będzie mógł spać osobno. Grzejemy wino wieczorem i tworzymy budżet na wigilię Bożego Narodzenia. Zdecydowaliśmy nie jeść cały dzień aby kupić za to choinkę, bardzo mała, mniejsza niż ta, którą przyniosłem do domu i kosztowała 14 koron. Mam nadzieję, że wystarczy nam pieniędzy.

Piatek, 22 grudzień 1939

Niedziela, 24 grudzień 1939

Przesypiamy śniadanie i południowy posiłek. Delegat wrócił z granicy. Konsulat nie ma pieniędzy. Co teraz? Zapłaciliśmy za mieszkanie do środy i na jedzenie dla dwóch osób mamy 160 pengó. Sprzedajemy wszystko co mamy. Ja zostawiłem tylko mój zegarek. Nigdy nie trać nadziei. Kapitan, który ręczył za mnie to Šeda, mąż Heli Buzdová wyjechał sam. Węgrzy oddają nas Niemcom, my udajemy, że jesteśmy Polakami. Po południu poszedłem z delegatem do francuskiego attaché Donis. Zobaczyłem tam całkiem dziwne rzeczy, np. pułkownik przyszedł z swoją kochanką, inny rozkazał przywieźć swoją żonę i dzieci, tak wydają pieniądze przeznaczone dla żołnierzy. Zachowanie Czechów nigdy nie zmieni się, prawda?! Angielski kurier jest opłacony przez Niemców, itd. Kiedy wróciłem do domu zobaczyłem choinkę z 9 świeczkami a przy stole obok było zaproszenie od francuskiej rodziny na Święta Bożego Narodzenia. Nawet oni myślą, że my jesteśmy Polakami. Podczas długiej rozmowy dyskutowaliśmy jak bardzo źle lokalni mieszkańcy myślą o Czechach, nawet ta rodzina jest przeciwko nam. Kiedy usłyszałem ich mówiących, że Czesi nie są żołnierzami ale tchórzami, wstałem i opuściłem pokój. Tak właśnie spędziłem Wigilię. Kiedy wróciłem z powrotem do szopy, zapaliłem 9 świeczek, przygotowałem sobie herbatę i zjadłem chleb. Zasypiam mając nadzieje, że przyjdzie dzień kiedy odpłacimy się. Planuję jak przekroczyć granicę do Jugosławi. Spróbuję w czwartek. Poniedziałek, 25 grudzień 1939 Obudziło mnie zimno. Kupiliśmy śniadanie wydając resztę naszych pieniędzy, co będzie jutro? Dzień jest ponury, mgła z Dunaju pokrywa miasto. Dzień stworzony do morderstwa, myślę o tym wędrując po mieście z pustym żołądkiem.

Niedziela, 24 grudzień 1939

Ty, który przyjdziesz po nas wiedząc, że to jest dla ojczyzny przejdziesz

przez te problemy łatwo. Rano piorę moje ubrania. Biedny delegat jest całkowicie zmartwiony. Przyszedł do nas na obiad. O Boże, gdybyśmy mogli nazwać to obiadem. Może. Dzień umyka powoli. W tym baraku nawet nie wiesz czy to dzień bo żarówka świeci się cały czas. Chleb na obiad, och jaki smaczny. Ostatni list do Ludki, dostałem od niej telegram. List do Very aby dostarczyła to do naszego domu. Napisany cytryną pomiędzy liniami. Mam nadzieję, że będą to w stanie zrozumieć tam w domu. Na stole przede mną leży 46 fillerów. Niewystarczające nawet na śniadanie. Nie mamy nawet papierosa. Lepiej pójść spać aby nie czuć głodu. Wtorek, 26 grudzień 1939 Śniadanie o 12, zastąpi obiad. Lád'a poszedł aby zdobyć jakieś pieniądze. Laušman przyszedł w odwiedziny, marnie się czuje. Lád'a wrócił i przyniósł trochę pieniędzy. Ale i tak nie możemy ich użyć bo wszystko jest zamknięte. Z boską pomocą kupiłem trochę chleba w tawernie. Czas płynie powoli. W końcu jest wieczór. Gramy w karty. Odwiedziłem pokój nr 33. Są tam tylko bolszewicy. Jutro idę do konsulatu. Muszą z nami coś zrobić. Nastroje są straszne. Środa, 27 grudzień 1939 Obudziła mnie gospodyni, dała mi list od Ludki. Nie może przyjechać, rodzice jej nie pozwalają. Stare powiedzenie mówi ”swoich przyjaciół poznajesz w biedzie”. Pędzę do konsulatu ciekawy co uda mi się zorganizować. Pewnie nic. Ale zaskoczyli mnie swoim zachowaniem. Wysłali mnie do fotografa.

Ty, który przyjdziesz po nas wiedząc, że to jest dla ojczyzny przejdziesz

Może dostanę polski paszport. Oczekuję całe popołudnie. Zrobili mnie

odpowiedzialnym za 5 domów noclegowych co oznacza, że utknę tutaj na długi czas. Mam nadzieję, że uda mi się uciec. Dostaliśmy pieniądze na dwa dni. Wracam do domu wieczorem zmęczony. Na obiad mieliśmy chleb z skwarkami. Na obiad to samo. Cudownie. Udało się znaleźć połówkę noweli. Zaczyna się na stronie 17, nie szkodzi. Dobranoc. Czwartek, 28 grudzień 1939 Złe czasy tutaj nastały, muszę pisać ołówkiem. Jest czwartek, muszę pisać daty bo nie wiedziałbym jaki dzień jest. Nasza dzienna porcja została zmniejszona. Jedzenie pozostaje niezmienione. Chleb z skwarkami. Śpieszę się od samego rana. Żadnego znaku abym wyjeżdżał stąd. Spotkałem Lád'a Prchala w konsulacie. Tak wielu legionistów w ostatnim czasie. Ale co możemy zrobić. Wygląda na to, że przybędziemy do Francji kiedy skończy się wojna. Nawet może to być nazwane zabawnym oporem. Panie zebrały się tutaj wieczorem. Próbuję zmienić pieniądze z czechosłowackich koron na pengó, mam nadzieję, że się uda. Jest tutaj okropny bałagan. Około 20 osób przybywa codziennie ale nikt nie ubywa. Piątek, 29 grudzień 1939 Wysyłają mnie znowu na policję. Wygląda to tak: ktoś chce walczyć o wolność swojego kraju, pełen entuzjazmu i jest witany tymi słowami: „Co tu chcesz robić, dlaczego nie zostałeś w domu? Musimy cię aresztować.” I entuzjazm znika. Kiedy powiedzieli to jednemu z starszych legionistów to przeklinał tak, że cały Konsulat zbladł.

Może dostanę polski paszport. Oczekuję całe popołudnie. Zrobili mnie



Flipbook Gallery

Magazines Gallery

Catalogs Gallery

Reports Gallery

Flyers Gallery

Portfolios Gallery

Art Gallery

Home


Fleepit Digital © 2021